Zapraszamy wszystkich do lektury artykułu napisanego przez rodzica naszej zawodniczki. Pan Mariusz opowiada historię dołączenia córki do Diamonds Academy oraz opisuje swoje przemyślenia na temat Akademii. Wiedza, że nasza praca jest odbierana w taki właśnie sposób jest dla nas najwspanialszą nagrodą, a zarazem największą motywacją do dalszych działań. Dziękujemy!
Zachęcamy do przeczytania tekstu do końca. Naprawdę warto.
Dlaczego piłka nożna?
“To tak jakby zapytać dlaczego oddychamy. Po prostu, piłka nożna i już! Oczywiście nie na siłę, za pełną aprobatą samej zainteresowanej, czyli córki. Jeśli pasję rodzica można połączyć z chęciami dziecka do biegania, treningów i doskonalenia własnych umiejętności, to nie ma nic lepszego na świecie dla taty – kibica.”
Dlaczego Diamonds Academy?
“Jeśli do użytych powyżej stwierdzeń dołożymy możliwość treningów w ukochanym klubie taty, to mamy do czynienia ze światem idealnym (dla taty ☺). Niestety, radość była przedwczesna. Po każdym treningu słyszałem: „tato, chłopaki nie podawali”, „tato, znowu stałam sama i nikt nie kopnął do mnie”, „tato, chłopcy są szybsi ode mnie”, a na końcu najważniejsze: „tato, ja się boję tam kopać i wkładać między nich nogę, żeby zabrać piłkę”. Dla każdego rodzica byłaby to czerwona lampka z ostrzeżeniem, że coś jest nie tak. W natłoku myśli (co robić, jak tą niechęć zniwelować, czy próbować dalej, itp.) pojawiło się światełko w tunelu, a właściwie dość duże światło – stojąca tuż po wyjściu z treningu, na wprost moich oczu reklama głosząca „Diamonds Academy, Akademia dla dziewczynek”. Uff, wybawienie z ciężkiej sytuacji nadeszło dla mnie dość szybko ☺. Ktoś „odwalił” kawał dobrej roboty za mnie, pomyślałem. Pozostały tylko szczegóły do dogrania i już pędziliśmy na najbliższy próbny trening. Wątpliwości były, oczywiście, czy córce się spodoba, czy da sobie radę, czy poprzednia niechęć przerodzi się w swego rodzaju zachętę do dalszej pracy i uczestnictwa w treningach. Moje wątpliwości zostały bardzo szybko rozwiane, wystarczyła rozgrzewka, żeby zobaczyć, że córka bardzo szybko się odnalazła w nowym miejscu i została zaakceptowana przez nowe koleżanki. Nie byłoby tego, gdyby nie Panie Trenerki, które w bardzo naturalny sposób wprowadziły córkę w nowe środowisko i dbały o to, aby nie czuła się źle, jak ktoś nowy, ktoś spoza Akademii. Deklaracja córki padła jeszcze podczas zajęć próbnych, a dokładnie mówiąc wykrzyczała to biegnąc do mnie aby się napić: „tato, chcę tu chodzić!!!”. Uff, pełen sukces.
Wszystko, co wydarzyło się później, kolejne treningi, awans do starszej grupy, nastąpiły po sobie błyskawicznie i były konsekwencją tych pierwszych zajęć, zadowolenia córki oraz przede wszystkim tej pozytywnej energii przekazanej przez Panie Trenerki. Muszę dodać, że mnie również zarażono tym wszystkim, co mogę już z pełną świadomością nazwać Diamentową Pasją. Obserwując każdy trening zauważam jak Panie Trenerki starają się (poza typowymi zajęciami i ćwiczeniami piłkarskimi) wpoić swoim podopiecznym wartości, które im samym przyświecają, wartości, które w tak młodym wieku mogą ukształtować (po części) charaktery tych dziewczynek, które jak szalone biegają za piłką na każdym treningu. Nie ma lepszej możliwości niż przekazanie tych wartości podczas wspólnego treningu. Czy można można pokazać ćwiczenie i nadzorować wszystko zza linii bocznej? Można, wielu trenerów tak robi. Pytanie, czy wtedy buduje się jakąkolwiek pozycję trenera wśród jego podopiecznych? Moim zdaniem nie. Czy pokazujemy młodym adeptkom futbolu, że nam zależy na ich rozwoju? Stanowczo nie. Czy mamy szansę pokazać im, że to też nasza pasja? Nie! Dlatego też uważam, że całość zaangażowania i pracy wykonywanej przez Panie Trenerki (wspólne ćwiczenia, gry, rozmowy, pocieszanie (zdarza się), pochwały (też są ☺) i inne drobne, ale wspólnie podejmowane kroki) są czymś najlepszym co mogło spotkać dziewczynki. Czymś co przekłada się na ich wzajemne stosunki w grupie, wzajemną motywację, doping i pochwały po dobrze wykonanym ćwiczeniu.
Pasja, radość, zabawa, koleżeństwo, wiara w siebie, wiara w koleżankę z drużyny, wspólny cel to idee, z którymi moja córka ma styczność na każdym treningu. Co więcej, to idee, które ja w całości „kupuję”, dlatego, że bardzo mocno wierzę w ten projekt i mu kibicuję. Kibicuję od pierwszych słów zamienionych z Panią Katarzyną: „założyłyśmy Akademię, by dać dziewczynkom coś, czego my w młodości nie miałyśmy, możliwość treningu i rozwijania pasji”. Kibicuję jako projektowi społecznemu, który ma szansę pozytywnie wpłynąć na dalsze życie tych kilkudziesięciu obecnie (a może i kilkuset w przyszłości) dziewczynek uczęszczających na treningi. Kibicuję jeszcze mocniej po pierwszym turnieju rocznika 2007 i młodszych, gdzie naocznie mogłem się przekonać jak bardzo wszystkim Paniom Trenerkom zależy na dziewczynkach, na ich poczuciu dobrej zabawy i własnej wartości. Gdyby zwycięskie punkty przyznawano za wielkie serce opiekunów, za chęci zawodniczek, za ich ambicje, nasza drużyna zapewne by wygrała. Wynik sportowy w tej kategorii wiekowej, co podkreślał bardzo słusznie prowadzący zawody, miał drugorzędne znaczenie. Sukcesy sportowe przyjdą z czasem wraz z kolejnymi treningami, a najbliższy przecież już w środę ☺. Tak więc dziewczynki, głowa do góry i GO DIAMONDS! Pamiętajcie o tym, że DIAMONDS ARE FOREVER ☺!
Ps. Prawie codziennie słyszę pytanie córki o to, jak długo jeszcze musi czekać na letni obóz piłkarski ☺. To dzięki Paniom!”
Mariusz Dębski
tata Martynki